Ona jest niezła.
Powiedział do siebie. Justin spojrzał na nią jeszcze raz upewniając się, czy jest właściwą zdobyczą na dzisiejszy seks. Przeczesał włosy i ruszył w jej kierunku. Bez żadnego słowa usiadł obok niej opierając się o stół na łokciach.
- Hey baby. - zaczął rozmowę patrząc zalotnie w jej czekoladowe oczy.- Odwal się, co? - warknęła próbując wypchnąć go z siedzenia.
- Daj na luz, ok? Chciałem się tylko przywitać. - usiadł jeszcze bliżej dziewczyny usiłując objąć ją ramieniem. - Jestem Justin.
- Super, ale mnie to mało interesuje, wiesz? Także jak już skończyłeś to tam są drzwi. - wskazała za siebie, gdzie znajdowały się wielkie szklane drzwi.
- Widzę, że nie jesteś łatwa. - oblizał wargę dla rozluźnienia atmosfery. - Już Cię lubię.
- Świetnie, coś jeszcze?
- Rozumiem, że zdajesz sobie sprawę, że jeśli nie dasz mi sobie postawić drinka to nigdzie Cię nie puszczę, tak? - uniósł brwi do góry, a podirytowana brunetka machnęła ręką na znak, że jej wszystko jedno. Bieber kiwnął do Oliviera, żeby podał im napoje. Kiedy czarnowłosy przyniósł szklane naczynie z alkoholem oboje wzięli łyk. Kumpel oczarowany dwudziestoletnią pięknością ledwo odszedł od stolika aby wrócić za bar. - Więc jak masz na imię?
- Bella. - w natychmiastowym trybie wypiła zawartość szklanki zalotnie poruszając brwiami. Przysunęła się bliżej i pozwoliła Justin'owi objąć siebie ramieniem.
Drink zawsze działa.
Znów mówił w myślach śmiejąc się łobuzersko. Rozkoszował się chwilą gdy dziewczyna pokładała się w jego ramionach. Nawet nie spodziewał się do czego zaraz doszło. Isabella delikatnie dotknęła jego biceps pnąc się w górę. Opuszkami palców gładziła policzek Killer'a, a chwilę później składała na nim łagodne pocałunki. Chłopak nie hamował się z emocjami buzującymi w jego środku. Brown była jedną z dziewczyn, które Justin pragnął bardziej niż kogo innego. Jeśli wiecie o czym mówię... Chodzi tu o czysty seks, bez zobowiązań w tym ją pragnął.
- Cześć tutaj Logan, niestety teraz jestem zajęty, ale jeśli chcesz zostaw wiadomość, a na pewno ją odsłucham! - po raz setny usłyszała jego pocztę głosową w słuchawce telefonu.
- Cholera! Dlaczego teraz? - zaklęła pod nosem kopiąc w ścianę. - Akurat teraz nie możesz gadać, serio? - zjechała po ścianie chowając twarz w rękach. Wybrała ponownie numer brata i czekała aż odbierze. Pudło. Znów sekretarka. - Logan, proszę Cię zadzwoń do mnie. Znowu pokłóciłam się z tym staruchem. Potrzebuję Twojej obecności, Twojego ciepłego słowa. Kocham Cię, Demi.
Niechętnie rozłączyła się rzucając telefon na łóżko. Popatrzyła na swoje ręce - były czyste. Bez żadnego podkładu, fluidu, pudru. Bez tony bransoletek. Widziała tysiące kresek, niektóre były brązowe, niektóre różowe.
- Czas zapomnieć. - sięgnęła ręką do szuflady, z której wyciągnęła małe pudełeczko pełne srebrnych urządzeń. - Wiem, że nie powinnam, ale muszę. Przepraszam Logan. - powiedziała sama do siebie przykładając żyletkę do ciała. Ostre narzędzie wbiło się w jej skórę, a jednym ruchem w prawo dokonało większe cięcie. Kropla krwi spłynęła na drewnianą podłogę, a za nią kolejna i kolejna. Kolejne cięcie, kolejny ból, kolejna ulga. Tysiąc problemów, tysiąc zmartwień - jedno rozwiązanie.
- Demi, wszystko dobrze? Słonko? - zerwała się na równe nogi słysząc głos matki. - Demi jesteś tam?
- Tak, wszytko w porządku mamo! - pobiegła po ręcznik do własnej łazienki. Wycierawszy podłogę opatrzyła swój nadgarstek. Założyła na niego bransoletki i zaniosła zakrwawiony kawałek materiału z powrotem do łazienki, wrzuciła do wanny zalewając wielką ilością wody wraz z proszkiem (pralka była na dole).
Pięknie, Demi. Logan nie będzie zadowolony, znów to zrobiłaś... Jesteś z siebie dumna?
Sumienie Lovato odezwało się jak za każdym razem gdy się cięła.
Zdenerwowany Bieber przekroczył próg swojej miejscówki w ciemnej kamienicy. Trzasnął drzwiami powodując, że wszyscy obecni podskoczyli na sofie. Bruno, Dylan i Sonny.
- Yo, Bieber. Wszystko okey? - odezwał się Sprouse.
- Nic nie jest kurwa dobrze.
- Może chcesz pogadać? - dodał.
- Nie chcę kurwa gadać! - rzucił kluczyki auta w kąt i wbiegł na górę po schodach.
Wielka kamienica była cała dla gangu. Daren i Olivier odpowiednio zajęli się remontem budynku i zrobili z niego dwu piętrowe siedlisko dla kumpli. Z 'salonu' wchodziło się na górę gdzie były poszczególne pokoje każdego chłopaka. Drugie piętro było zrobione w stylu patio, czyli gdy wychodziło się z pokoju był okrągły korytarz, a jak spojrzało się w dół widziało się piętro niższe. Wszystko było zrobione z cegieł i betonu, ale przyjaciele zadbali o drobiazgi i za sprawą kilkudziesięciu tysięcy zrobili to miejsce na tak zwane bóstwo.
- Ten chłopak jest jakiś niedorobiony. - odezwał się Mars. - Bez obrazy dla niego, ale odkąd jest z nami robi ciągłe problemy.
- Jednak obraza była, pedale! - rzucił Justin wchodząc do swojego pomieszczenia. Rzucił się na niezaścielone łóżko krzycząc w poduszkę. Bił się z myślami, czy przypadkiem nie wygląda na dzieciaka. Pierwszy raz spotkał się z dziewczyną, która go wystawiła.
- Jus, wszystko w porządku? - zza drzwi odezwał się Daren. - Zachowujesz się jakbyś miał okres. - zaśmiał się pod nosem.
- To nie było śmieszne, stary. - usiadł na skraju łóżka nerwowo poprawiając włosy. - Pierwszy raz jakakolwiek dziewczyna zabawiła się mną, a nie ja ją. Rozumiesz?
- Opowiedz o tym, pomogę Ci. - zaoferował mu pomoc jak za każdym razem. - Od tego jestem.
- Więc dziś w szkole gdy spóźniłem się na francuski Bonheur powiedziała, że znajdzie mi do pomocy kogoś z klasy, bo przez nasze sprawy skłamałem, że nie radzę sobie z tym przedmiotem. Pytała o oceny jakby co. - aby zyskać na czasie podrapał się w szyję. - Jestem pewien, że da mi Lovato, bo ona ma ten język w małym palcu.
- I to o to chodzi?
- Daj mi skończyć. - warknął. - Również z tą szmatą robię projekt na angielski, a dodatkowo do tego dzisiaj w klubie niejaka Bella wykorzystała mnie. Postawiłem jej dwa drinki, a ona zaczęła mnie całować, więc myślałem, że już coś z tego wyjdzie, że ona poprawi mi humor, a później tak po prostu odepchnęła mnie i powiedziała, że jestem dla niej za młody. Rozumiesz? Przecież ja wyglądam na więcej niż na swój wiek, prawda?
- Przynajmniej wiesz jak się czują te dziewczyny gdy je wyruchasz i opuścisz. - urwał. - No może nie w takim stopniu.
- Ale ja to ja, tak? Po za tym mnie nie rozumiesz, bo masz Sonny. Ja nie umiem być w związku, a Ty możesz sobie ją dymać całe dnie.
- Ugh, Bieber! Tu nie o Sonny i mnie chodzi! Zastanów się czasem! Nie bądź pieprzonym dupkiem wobec innych, bo to odwróci się do Ciebie, zobaczysz. Nie dziś, nie jutro, ale za kilka dni albo lat. Karma, wiesz co to jest?
- Wierzysz w takie bajki? - zaśmiał się.
- Bieber, robię to dla Twojego dobra, myśl na przyszłość, a teraz to przemyśl. Czekamy na dole. - zniknął z pomieszczenia, a szatyn wstał z papierosem i wyszedł na balkon.
- Tak, tego mi było trzeba. - powiedział zaciągając się fajką.
Następny dzień
This one is for the boys with the boomin' system, top down, AC with the coolin' system Dźwięki Super Bass obudziły czarnowłosą o 5 nad ranem. Nie wyłączając budzika wstała przecierając swoją wolną od makijażu twarz. Zakładawszy kapcie na nogi ziewnęła i spojrzała na swój nadgarstek. Zaschnięta krew, dookoła różowa skóra, a obok blizny, milion blizn. To samo widziała na swoich udach i brzuchu tylko to było mniej widoczne.
When he come up in the club, he be blazin' up
Got stacks on deck like he savin' up
And he ill, he real, he might gotta deal
He pop bottles and he got the right kind of bill
He cold, he dope, he might sell coke
He always in the air, but he never fly coach
Idąc do szafy rapowała razem z Nicki. Na tamtejszy dzień wybrała szarą bluzę z pandą i czarne spodnie z dziurami na kolanach. Udając się do łazienki śpiewała dalszą część piosenki. Nalała wodę do wanny i troszkę płynu o zapachu mleka, miodu i czekolady.
He a mothafuck'n trip trip, sailor on the ship ship
When he make it drip, drip kiss him on the lip, lip
That's the kind of dude I was lookin' for
And yes you'll get slapped if you're lookin' hoe
I said, excuse me you're a hell of a guy
I mean my, my, my, my like pelican fly
Zanurzyła się w wodzie zakładając słuchawki na uszy. Odprężenie poziom hard - tak mówiła.
I mean, you're so shy and I'm loving your tie
You're like slicker than the guy with the thing on his eye, oh
Yes I did, yes I did, somebody please tell him who the eff I is
I am Nicki Minaj, I mack them dudes up, back coupes up, and chuck the deuce up
Minaj to była jedyna raperka, którą Demi słuchała. W szczególności, że słuchała dość dużo rapu, a sama też komponowała piosenki (nie tylko rap).
Gdy wyszła z wanny opatuliła się szczelnie ręcznikiem powyżej piersi. Włosy szybko wysuszyła do minimalnie wyczuwanej wilgoci i związała w wysoki kok. Na poszczególne miejsca na twarzy nałożyła fluid maskujący niedoskonałości. Dobór kosmetyków nie był prosty, bo miała bardzo jasną karnację, niemalże białą. To przez niedowagę - powtarzała jej matka, ale zawsze miała to daleko w poważaniu.
Chwilę później na powiekach były kreski eyelinera, a na ustach czerwona szminka. Gdy ubrania były już na niej wyperfumowała się swoimi ulubionymi perfumami i po raz drugi użyła fluidu. Tym razem do zakrycia ran na ręce.
Chwyciła jedno jabłko i jogurt chowając je do torby. Do ręki wzięła kluczyki od auta i ruszyła w stronę wyjścia. Zegarek wskazywał godzinę 7:10. Idealnie. W przedpokoju założyła na nogi czarne buty, a okulary z szafki założyła na czubek głowy.
- Mamo wychodzę! - rzuciła przez ramię zamykając za sobą drzwi.
Równo o 7:50 podjechała swoim białym mercedesem pod budynek szkoły. Wzięła głęboki oddech i przygotowała się na dzisiejszą masakrę.
Powracając do wydarzeń z tamtego dnia. Wychodząc z auta wzięła z siedzenia pasażera swoją torbę i dwulitrową butelkę wody, którą zakupiła po drodze. Zatrzasnęła drzwi samochodu i zamknęła zamki pilotem przy kluczach. Na chwilę zamknęła oczy i wzięła kolejny oddech.
- Będzie dobrze.
Podeszła na palcach do wysokiego czarnowłosego i zakryła mu oczy. Przygryzając wargę czekała na jego reakcję, którą było to, że wziął ją na ręce i zakręcił wokół własnej osi.
- Przepraszam Cię za mojego ojca, jest okropny. - przewróciła oczami wciąż patrząc na niego.
- Możemy zawsze przyjść dziś do mnie. - przybliżył swoją twarz. - I dokończyć to.
- Dzisiaj odpada. Dziś muszę pójść z moim jakże leniwym partnerem do domu i robić projekt na angielski. - posmutniała wysuwając dolną wargę na zewnątrz.
- Który to?
- Bieber. - odpowiedziała od niechcenia.
- Uuu, to powodzenia mała. - z powrotem postawił ją na ziemi muskając jej policzek. - Do zobaczenia.
Osiemnastolatka stała kilka sekund w bezruchu dopóki jej przyjaciółka nie przyleciała (dosłownie).
- Co to było? Chodzicie już? Pocałował Cię? Demi do cholery jasnej mów mi takie rzeczy!!! - wykrzyczała jej prosto w twarz.
- Des, uspokój się dobrze? Nic między nam nie ma. Prawie się pocałowaliśmy, ale to nic takiego.
- Chwila, jak to prawie się całowaliście? - w jej oczach pojawiły się iskierki. - Czemu prawie? Co się stało?! - złapała przyjaciółkę za ramiona. - Opowiadaj!
- Mój ojciec nam przerwał. Potem się z nim kłóciłam, ale nie mówimy o tym. - usiadła na szkolnej ławce tuż przy kasie biologicznej. - Powiedz jakie masz na dzisiaj plany?
- Dzisiaj idę na imprezę. - powiedziała dość opanowanie.
- A gdzie?
- U Oliviera jest. Piszesz się na to?
Zegarek wybił godzinę szesnastą, a chwilę po nim dzwonek wybił koniec lekcji. Klasa 2F wybiegła z budynku szkoły w przeciągu 10 minut. Demetria i Destiny wyszyły jako ostatnie gdyż musiały zabrać rzeczy ze swoich szafek. Wychodząc głównymi drzwiami wiatr rozwiał im włosy przez co każdy na nie spojrzał.
- Do później, Dee. - ucałowawszy policzek przyjaciółki Cyrus wsiadła do samochodu i odjechała.
Dziewczyna odprowadziła kumpelę wzrokiem po czym zaczęła szukać Justina. Chciała mieć już z głowy ten projekt, było to dla niej jak piekło.
- Tutaj jestem, skarbie. - głos chłopaka przeraził ją, bo sam fakt, że stał za nią przyprawiał ją o mdłości. - Jestem aż taki straszny?
- Nie rób tego więcej i nie mów do mnie skarbie. - zakładając okulary na nos poprawiła swoje czarne włosy za ucho. - Idziemy?
- Myślałem, że pojedziemy Twoim autem.
- Jak widzisz auto pożyczyłam przyjaciółce, także idź już. - pchnęła go do przodu, żeby nie rozmawiać z nim już dłużej.
Droga dłużyła jej się niesamowicie, mimo to, że do szkoły daleko nie miała. Szli w ciszy. Niezręcznej ciszy. Justin podziwiał coraz to bogatsze domy, bo w stronę Manhattanu zawsze tak było. Jednak najbardziej interesowało go to jakie auto mają właściciele. Kiedy on zachwycał się tymi rzeczami Demi śmiała się pod nosem.
- Co Cię bawi? - uniósł brwi ku górze.
- Twoje zachowanie, naprawdę aż tak podnieca Cię to wszystko?
- No przepraszam, że w mojej dzielnicy nie ma takich aut, wiesz? Queens to dosyć nieciekawa pod tym względem dzielnica, więc kiedy mogę - jaram się. Proste? Może kiedyś będę miał takie cacko, kto wie.
- To nie droga spawa. - rzuciła.
- Dla Ciebie może tak.
- W takim razie jak masz zamiar mieć taki wóz? - ciągnęła dalej.
- Mam swoje sposoby. - potarł rękoma. - Nie Twój interes w tym, laleczko.
Przewróciwszy oczami popatrzyła na wysoki wieżowiec. Najprawdopodobniej znajdowały się w nim najróżniejsze biura i zakłady. Bardziej zainteresowało ją to, co działo się obok budynku. Mianowicie pudełko, które się ruszało. Piszczało i Bóg wie co jeszcze.
- Co do cholery? - powiedziała do siebie biegnąc jak najszybciej. Klęknęła tuż przy owej rzeczy. Zdjęła karton i rozwiązała worek, w którym 'to coś' siedziało. Chwilę później z torby wyszedł mały, biały pies. Cały brudny i przestraszony. Serce dziewczyny połamało się na kilkadziesiąt kawałków. Szybko wyciągnęła ze swojej torby sweter, którym owinęła zwierzę. Z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy. Nie mogła znieść widoku takich zwierząt. Wolała by być gwałcona do końca życia niżeli miałoby cierpień jedno zwierze - tak mówiła.
- Serio? - powiedział Killer obserwując tą całą sytuację.
- Masz z tym jakiś problem, kolego?
Dopóki oboje nie weszli do domu Demetria zwracała uwagę tylko na psa. Gadała do niego, że się nim zaopiekuje, że będzie tylko dla niego. Po drodze kupiła mu jedzenie i wszystkie potrzebne rzeczy.
- Lovato, uspokój się. To tylko pies. - powiedział siadając na kanapie. - Zajmijmy się projektem. Zrobiłaś coś wczoraj?
- Nie, nie miałam czasu. - skłamała. - Zaraz przyjdę do Ciebie tylko dam mu jeść. - otworzyła zakupione jedzenie marki Pedigree. - Masz słoneczko, jedz. - powiedziała głaszcząc go po grzbiecie.
- Wróciłam. - powiedziawszy to usiadła w fotelu. - Co planujemy?
- Miałem zapytać to Ciebie. - zauważył to, że patrzy się w przestrzeń, a nie na niego. - Halo, Lovato?
- Czego Bieber?
- Skupmy się na tym, żeby mieć to z głowy, dobrze?
- Jak chcesz. - urwała na chwilkę. - Słodki jest, nie?
- Kto?
- No nie ty, Bieber. - rzuciła mu groźne spojrzenie. - Mówię o nim. - wskazała na psa, który chwilę później oblizywał się na dywanie w salonie, gdzie oboje siedzieli.
- Pies jak pies, dupy nie urywa, a staniki nie latają.
- Nie wierzę, że nie poruszył Cię jego los. Ktoś go najprawdopodobniej pobił, wsadził do worka i wyrzucił, a Ty tak po prostu olewasz to?
- Jestem twardzielem, nie użalam się nad zwierzętami, ani ludźmi. Jestem Killer. - ostatnie słowa wypowiedziane z jego ust sprawiły, że na skórze Devonne pojawiła się gęsia skórka.
- Mówisz to jakby to była dla Ciebie codzienność.
- Bo tak jest, laleczko.
- Nie mów tak do mnie! I mówię to ostatni raz.
- Okey, laleczko. Już nie będę. - mrugnął do niej, a czarnowłosa jedynie przewróciła oczami.
- Jakieś imię muszę mu dać.
- Nie chcę Cię martwić, ale to dziewczynka, a nie chłopczyk. - wtrącił.
- Skąd to niby wiesz?
- Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że płeć męska posiada takie coś jak penis, a ten pies tego nie ma. - stwierdził czekając na jej reakcję.
- Z reguły nie chodzisz na biologię, więc myślałam, że o tym nie wiesz. - syknęła.
- Te tematy nie są mi obce, uwierz.
Czując wibracje w swoim telefonie wyjęła go z kieszeni i odczytała wiadomość od przyjaciółki.
W przeciągu 30 minut powinnam się wyrobić i być już u Ciebie, mam nadzieję, że nie zmieniłaś zdania i idziemy na imprezę, hm? :) xoUśmiechnęła się na samą myśl o tym, że zobaczy pijaną Destiny.
- Chłopak? - z przemyśleń wyrwał ją głos szatyna.
- Co? - ocknęła się. - Nie Twój interes, może tak.
- Czyli nie. Ha! - rozleniwił się na kanapie. - Laleczko, która godzina?
- Osiemnasta dochodzi.
- Muszę się zbierać. Wiem, że w tym momencie Twoje życie straciło sens. - zaśmiał się.
- Przestań być wszystkiego taki pewien, frajerze.
- Ahh, groźna Lovato. Aż czekać jak wsadzą Cię do pierdla. - roześmiał się na cały dom. - Zrób później początek projektu chociaż, dobrze?
- Co ja jestem? Mam plany!
- Po dobranocce idziesz spać? Przepraszam, nie wiedziałem.
- Wychodź już! - warknęła popychając go w kierunku drzwi. - Jesteś okropny!
- A buzi dostanę? - powiedziawszy to zrobił dzióbek, który chwilę później dotykał drzwi od domostwa Lovato. - Popamiętasz mnie szmato!
Kretyn.
Od 10 minut czekała na Cyrus w swoim samochodzie. Szykowała się na imprezę, na którą szła ze względu na Oliviera. Chłopcy, co oni potrafią zrobić z dziewczyną w jej wieku?
- Dess, chodź już! - wykrzyczała przed okno, przy którym po chwili pojawiła się blondynka. - Wsiadaj już.
- A Ty pojedziesz tak? - zmierzyła ją wzrokiem, była ubrana dokładnie tak samo jak w szkole.
- Nie jadę na pokaz mody, a jadę tam tylko dla Ciebie. Ty masz zabłysnąć kochanie.
- Ale wypadałoby chociaż inny makijaż zrobić, baby.
- Daj spokój. - powiedziała odpalając silnik. - Wskakuj!
Obydwie siedziały w samochodzie gdy samochód ruszył. Demetria włączyła radio, a z głośników wydobył się dźwięk piosenki Run The World (Girls) od Beyonce. Jak przystało na czarnowłosą - podśpiewywała pod nosem tekst singla. Po upływie kilku sekund dołączyła do niej kumpela.
- Jesteśmy. - powiedziała wyciągając kluczyki ze stacyjki. - Baw się dobrze.
- Nie, nie. Koleżanka idzie ze mną! - pociągnęła ją za sobą gdy tylko znalazła się po stronie kierowcy.
- Ale, no ja nie mogę!
- Dlaczego? Hm? - Devonne rozejrzała się dookoła, aby znaleźć jakikolwiek pretekst, ale jej się nie udało. - Chodź! - otworzyła drzwi wpychając dziewczynę do środka.
Zestresowana i poddenerwowana osiemnastolatka stanęła w centrum klubu, a wszystkie spojrzenia patrzyły właśnie na nią. Nim się zorientowała, że nie ma drogi ucieczki - uległa Hope*. Podeszła bliżej baru i zamówiła dwa drinki dla siebie i jej. Patrząc w swoją lewą stronę nie mogła uwierzyć, co właśnie widziała.
Co on tu robi? - pomyślała.
~~~
Dobry wieczór kochani! Witam Was z nowym rozdziałem, jak go oceniacie? Bardzo mi się podoba ta notka, bo od teraz będzie więcej akcji. Wydarzenie na tej imprezie dużo zmieni.Obczajcie bohaterów, bo są już w całości :)
Jak myślicie: kogo Demi spotka w klubie? Co się stanie na imprezie? Jak da na imię psu? :D Piszcie!
* Hope - drugie imię Destiny. Nie byłam pewna, czy załapiecie :)
Nie wiem jak mam Wam dziękować, ale od ostatniego rozdziału statystki podniosły się prawie o 4 tysiące! Ten blog czyta ponad 30 osób (tyle informuję) i to aż z 8 państw! Nie wiedziałam, że będę aż tak czytana! To wiele znaczy, naprawdę. Gdyby nie Wy - nie pisałabym tego. Dziękuję z całego serca :)
Następną sprawą są komentarze - informuję ponad 30 osób, więc oczekuję ponad 20 komentarzy, ale nie ":)" albo "super" tylko Waszej opinii! Jak Wam się podoba, czego oczekujecie i tak dalej, więc może pobijecie te 26 komentarzy w pierwszym rozdziale? Hm? Zróbcie to dla mnie :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dziękuję jeszcze raz i do następnego! W razie jakichkolwiek pytań - ask :)
Kontakt: ASK TWITTER FACEBOOK
+ serdecznie zapraszam Was na tłumaczenie mojej przyjaciółki @xffondue! Jest naprawdę dobre, polecam Wam, więc jeśli macie czas to przeczytajcie - warto! Zostawcie też coś po sobie! :) KLIK
fkiiofniofnfoebsoeiwo, omg. robi się coraz ciekawiej. ♥
OdpowiedzUsuńAaa,Jezu jaki fajny rozdział *.* Widzę,że wszystko zaczyna się powoli rozkręcać , i bardzo dobrze :p Kogo ona w tym klubie zobaczyła , no ? :c xD /Wikaaaax3
OdpowiedzUsuńsdfhjvnjsdkvjksdv super rozdział <3
OdpowiedzUsuńłuhuhu *-* Po co ja Ci powiedziałam, żebyś skończyła tajemniczo, no po co?! ;_; Ale to pewnie Justin jest, co nie? Albo Joe. ADA WRÓŻKA XD
OdpowiedzUsuńasdfghj Boże, dawaj mi następny bo nie wysiedzę *-*
Dziękuję za tą "reklamę" mojego bloga ♥ ...
... I DAWAJ NASTĘPNY, BO WARIUJĘ LOLJK
@xffondue
PEWNIE SPOTKA JUSTINA, albo Joe, który będzie się z kimś całował, albo Logana, albo nie wiem
OdpowiedzUsuńNIE MOGE SIE DOCZEKAĆ!!!
wspniały
No kurde kogo ona zobaczyła? jihusfdgfds @Justeliaa
OdpowiedzUsuńŚwietny . POZDRO . ;*
OdpowiedzUsuńW końcu ! codziennie wchodziłam czekając na nowy rozdział. Kiedy następny?! *.* czy Demi spotka Joe? albo Justina <3 no kurde nie mogę się doczekać hahaah<3
OdpowiedzUsuńrjhjj[hsgyvodkfwfetd czekam na NN <33
OdpowiedzUsuńMonia, to Twoja kolejna praca, ktorą mam przyjemność czytać i powiem ci szczerze, że po prostu jesteś wybitna. Każdy nowy rozdział któregokolwiek opowiadania to majstersztyk.
OdpowiedzUsuńNa początku nie byłam zbytnio przekonana do czytania tego bloga bo Justin, ale jednak twój zmysł artystyczny i umięjetność pisania sprawia, że mi On nie przeszkadza, a wręcz idealnie pasuje.
Więc kochana pisz jak najwięcej i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdzialy :)
@eowika19
♥
Uwielbiam i czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńświetny rozdział już nie mogę się doczekać nn a w klubie spotka pewnie Justina
OdpowiedzUsuńBędąc szczerą nie przypadło mi to opowiadanie. Cóż spodziewałam się czegoś innego po prologu. Wykorzystywana seksualnie Demi przez swojego ojca...
OdpowiedzUsuńWyskoczyłaś tu z fobią, która zupełnie się nie klei. No bo gdyby faktycznie tak było, to Lovato nie miałaby odwagi by "zaczepiać" facetów, a co dopiero krzyczeć na nich, wyzywać, prowokować i tworzyć wybujałych fantazji ( Joe). Zupełnie tak jakby tej fobii nie było.
Dziwne są też relacje z jej bratem. No bo sero. Zachowują się jakby byli parą. Ja nigdy nie słyszałam od brata Kocham Cię. To jest takie idealne aż nienaturalne. I jakim sposobem wyskoczyłaś tu z jakąś Alex. Ni z gruchy ni z pietruchy. Czemu dopiero teraz? Czyżby spontan?
Wiesz co mnie razi? To cholerne podobieństwo do Dangera i Dark Blue.
BO to jest normalnie bezczelna kopia.
Zachowanie Justina jak Dangera i pomysł z projektem i połączeniem w pary Justina i głównej bohaterki jest żywcem wzięte z tego fanfica.
I wgl wyobrażałam sobie Demi jako postać delikatną, spokojną, cichą, nieśmiałą, nie wychylającą się, pod wpływem tych wszystkich wydarzeń nie powinna być taka wyszcekana. A jej zachowania nie są naturalne. No bo kto podczas rozmowy krzyczy na cały budynek że ktoś mu działa nerwy?
Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to co tu napisałam, nie miałam zamiaru Cię urazić.
Ale pisz dalej skoro to jest tym co lubisz, ale pracuj nad tym wtedy będzie o wiele lepiej :*
Pozdrawiam
Ooo, wykorzystałaś coś z mojego pomysłu. <3 Ach, słodko. XD :3 Cieszę się. :) Rozdział jest genialny, powoli zaczyna się coś dziać, czekam z niecierpliwością na kolejny. ;* // Natalia
OdpowiedzUsuńej noo 2 miesiące minęły od ostatniego rozdiału, to nie trochę za długgo? a co do rozdziału shcbkdsb\ ♥. ciekawe kogo spotka c'nie? ♥
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tylko jak ona może się ciąć i mieć blizny na całym ciele skoro jest modelką. Ten zawód jest wymagający, nie przyjmują cię do modelingu od tak na zawołanie. Jakim więc cudem przyjęli ją tam skoro ma wszędzie rany? Proszę, wyjaśnij ;3
OdpowiedzUsuńBlizny kryje pod fluidem, z reguły jej ubrania, które musi założyć, są zakryte w miejscach gdzie one są. Na nadgarstkach zakrywa dodatkowo biżuterią :)
UsuńByło gdzieś wspomniane że czasem pozuje w bieliźnie czy coś takiego. Nawet pod fluidem widać blizny lub "plamy" od fluidu. Weź pod uwagę ostrość zdjęć modelek. Nie da się dokładnie całego ciała "wytapetować".jest to dla mnie po prostu trochę nielogiczne xD Gdqyby blizny miała tylko na nadgarstkach mogłabym jeszcze przymknąć oko i uznać że zakłada bransoletki. Ale np brzuch? Nie zapominaj że modeling to naprawdę BARDZO wymagający zawód. Jest to dla mnie po prostu trochę nie logiczne ;P
UsuńAle przecież zdjęcia są przerabiane w najróżniejszych programach, prawda? Zdjęcia do magazynów trafiają obrobione do maksa, więc jeśli jest układ, że osoba, która zajmuje się tym, ma zakrywać te niedoskonałości to zakrywa dodatkowo.
OdpowiedzUsuńTak, ale nikt nie wie że ona się tnie. W takim wypadku ludzie robiący i obrabiający zdjęcia muszą coś podejrzewać ;P
UsuńZgadzam się z moim z Anonimem, ma rację. Ja również jestem czasem niezadowolona, bo czasami w tym co piszesz brakuje sensu...
UsuńChłopak obrabiający fotki to jej "znajomy". Dajcie troszkę czasu, a wszystko się wyjaśni :))
UsuńOkej, próbujesz się bronić, rozumiem ;3 swoją drogą kiedy kolejny rozdział? Nadal uważam, że to z tym modelingiem jest bez sensu, ale już dam Ci spokój ;P
UsuńJeśli dasz mi chwilę wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale bądź w najbliższych kilku. Kolejny rozdział? Może uda mi się dodać z początkiem sierpnia albo już pod koniec.
Usuń