- No i rozumiesz, wczoraj napisał mi tego smsa to myślałam, że padnę. Nie wiem, czy był tak wesoły, czy tak schlany, żeby to napisać, ale chyba tego nie kupuję.
- Chwila, wróćmy do mnie, okey? Co ja wczoraj robiłam? - przewóciwszy oczami złapała Cyrus za rękę.
- Kochanie, mówię Ci to siódmy raz i ostatni. Wypiłaś chyba z dziesięć drinków, bawiłaś się w towarzystwie starszych panów i jednemu zaoferowałaś upojną noc z pieniądze. - powstrzymując śmiech mówiła dalej. - Ja w tym czasie gadałam z jakimś chłopakiem. - jej zielenice rozszerzyły się do granic możliwości. Po raz kolejny nie mogła w to uwierzyć.
- Proszę, następnym razem mnie pilnuj!
- Będzie następny raz? - uniosła brwi do góry.
- Może tak, może nie, haha.
Nadeszła pora lunchu, dźwięk dzwonka usłyszała cała szkoła. Stołówka powoli wypełniało co raz więcej uczniów. Stolik przy oknie zajęły Lovato i Cyrus, tak jak miały w zwyczaju. Dzisiaj były wcześniej gdyż panna Bonheur puściła je przed dzwonkiem.
Tacka z gorącym jedzeniem leżała na stoliku parując prosto w ich twarze. Ziemniaki nakładane łyżką do lodów, dobry interes producentów: dwa w jednym, gulasz i sałatka.
- Tylko ja nie lubię tego naszego jedzenia w szkole? - odezwała się Destiny.
- Niestety chyba nie, ale lepsze to niż piątkowa ryba. - skomentowała czarnowłosa na co obydwie się rozweseliły. - Jestem taka zła, moja mama myśli tylko o sobie.
- Co? Dlaczego?
- To nie wiesz? Zatrudniła Justina jako mojego nowego ochroniarza, bo pobił się z tym typkiem, co chciał Cię przelecieć. - wywróciła oczami. - Gdyby nie Ty to nie musiałabym patrzeć na jego twarz codziennie po szkole. Wielkie dzięki, Des.
- Zawsze do usług, kochanie. - roześmiała się. - Chyba masz gościa.
Odwróciwszy się do tyłu ujrzała Josepha. Wyglądał bardzo dobrze. Zajebiście, pomyślała, czemu on musi tak na mnie działać? Czarne rurki połączył z białym t-shirtem odkrywającym bardzo umięśnione ramiona i dekolt w serek.
- Cześć mała. - uśmiechnął się serdecznie. - Miło Cię dzisiaj widzieć. - ucałował jej policzek zasiadając tuż obok niej. - Nie przeszkadzam?
- W zasadzie... - zaczęła Destiny.
- Nie przeszkadzasz. - wtrąciła Lovato. - I tak nasza rozmowa się nie ciągnie, prawda Des? - na ułamek sekundy spojrzała na przyjaciółkę spojrzeniem bardzo dobrze znanym. Ma iść.
- Tak, wiesz co? Może pójdę, pogadajcie sobie gołąbeczki. - zaśmiała się wstając z miejsca. Zabrała swoją prawie pustą tacę i torbę. - Trzymajcie się, do później Demi! - odprowadzili dziewczynę wzrokiem i znów wrócili do siebie.
- Więc powiedz, masz dzisiaj czas po szkole? - po chwili ciszy w końcu odezwał się. - Chciałbym gdzieś z Tobą wyjść, bo ostatnio nam przerwano. - ujął jej dłoń. - Co Ty na to?
Miała już wykrzyczeć na całe pomieszczenie, że się zgadza, ale opamiętała się w ostatniej chwili i pomyślała.
- Przepraszam Joe, ale dzisiaj nie. Muszę dzisiaj jechać do studia, bo mam kolejną sesję. - posmutniała.
- Jaką sesję?
- A no tak, Ty nie wiesz. Jestem modelką, tak wiem nie widać po mnie. - wzruszyła ramionami. - Aż się dziwię, że to mówię, bo nikt prócz Ciebie, Des nie wie.
- Cieszę się, że jednak mi powiedziałaś. - uśmiechnął się. Boże, jego uśmiech jest taki piękny, powiedziała w myśli Demi. - Może mógłbym się z Tobą tam wybrać? Pojechalibyśmy moim autem.
- Jasne, czemu nie. - dopiero po chwili zastanowienia odpowiedziała na pytanie.
Jeszcze minuta, jeszcze minuta, proszę niech to szybciej zleci, ugh
Czas leciał tak wolno, że Demetria mogłaby zrobić sobie szalik na drutach. Śpieszyło jej się. Nie uważała na ostatniej lekcji, nie uważała na żadnej lekcji po lunchu. Jej myśli biegały wokół czarnowłosego chłopaka. Jak to możliwe, że jej sympatia od 2 lat nagle zaczęła się nią interesować? Los się uśmiechnął? Coś zrobiła?
Joe był jedynym facetem na Ziemi, którego się nie bała. Doskonale wiedziała, że przy nim nic się jej nie stanie, że jest facetem godnym zaufania. Pomijając Justina, którego musiała akceptować ze względu na ostatnie wydarzenia.
Dzwonek dzwonka obił się jej o uszy i od razu ruszyła z miejsca. Nawet profesor Binkley nie zdążył pożegnać klasy, a ona już opuściła pomieszczenie. Justina nie było dziś w szkole, ale miał przyjechać pod budynek. Na całe szczęście gdy wyszła z niej nie zauważyła jego samochodu. Natomiast Joe już stał oparty o drzwi swojego auta.
Szła, szła dość szybkim tempem, ale jemu udało uchwycić każdy krok. Koszulka z czarno-białym tygrysem i jasne jeansy idealnie podkreślała jej talię, zaś sportowe buty na koturnie dodawały lekkiego charakteru. To jak szła w nich podobało się dziewiętnastolatkowi. Ona cała mu się podobała.
- Hej, mam nadzieję, że długo na mnie nie czekałeś. - powiedziała nieśmiało.
- Nie, jasne, że nie. - otworzył drzwi. - Wsiadaj.
Gdy oboje zasiedli na miejscach, on, pochylił się nad dziewczyną, żeby złożyć na jej policzku soczystego buziaka.
- Miło, że mnie tak witasz. - zarumieniła się. - Ale z jakiej to okazji?
- Musi być okazja? - uniósł brwi do góry. Odpalił silnik auta i znów zwrócił się do Demi: - To dokąd?
W tym samym czasie gdy Demi i Joe spędzali razem czas jadąc i będąc na sesji, Justin denerwował się niemiłosiernie.
Gdzie ta suka jest?
Po raz setny wybrał jej numer w telefonie, ale (jak za każdym razem) odzywała się poczta głosowa.
Cześć, tutaj Demi. Wiem, że chcesz pogadać, ale jestem zajęta. Zostaw wiadomość, a na pewno oddzwonię...
- Cholera, Demi, gdzie Ty u licha jesteś? Czekam pod szkołą, spóźnimy się!
Dwie godziny później sesja trwała nadal. Przez Joego, Demi, nie mogła się skupić na swojej pracy. Jej zadaniem było promować nową linię perfum Channel. Dwa stroje miała już za sobą: czarną sukienkę z odkrytymi ramionami i czarne buty oraz krótką białą sukienkę z odkrytym wcięciem w talii i białe lity. Zostało jej tylko kilka zdjęć w czarnej sukni przed kolana, którą zdobiły kwiaty w różnych odcieniach różu i zwykłych czarnych szpilkach.
Zdjęcia wyglądały podobnie: na jednych trzymała flakonik z perfumami w ręce, na jednych psikała się nimi, a na jednych wąchała. Ponadto zrobiono jej kilka zdjęć z Jonasem, bardzo ciekawych zdjęć. To na nich Demetria miała najlepszy uśmiech, najlepszą energię.
Żeby nie tracić czasu po sesji, Lovato, nie przebrała się. Schowała ubrania do torby i szybkim tempem pobiegła do pokoju numer 109. Po każdej sesji udawała się do tej sali w jednym celu - poprawki zdjęć. Chłopak od photoshopa, Matthew, czekał na odpowiednią zachętę, żeby odpowiednio obrobić zdjęcia.
- Oh, jesteś.
- No, tak jak zawsze. - warknęła. - Tutaj masz kasę i wiesz co robić. - wyjęła z torebki gruby pęk pieniędzy.
- Spokojnie laluniu, może kasa to nie wszystko, co? - nagle wstał. - Może oczekuję czegoś więcej. - podszedł do osiemnastolatki. - Może masz wolny wieczór?
- Demi, gdzie jesteś? - dzięki Bogu w tamtym momencie wszedł Joe, gdyby nie on....
- Już idę kochanie. - odpowiedziała. - A Ty odpieprz się ode mnie, masz kasę i tyle. Rób co Ci każę.
Wyszła na korytarz i stanęła przed chłopakiem z zapytaniem na twarzy.
- Wybierzemy się do Central Parku? - w końcu spytał.
- Tak, jasne. Tylko poczekaj, przebiorę się. - wyminęła go i miała już biec, ale Jonas chwycił ją za rękę i powiedział:
- Możesz iść tak. - zmierzył ją. - Wyglądasz tak pięknie, że to mi się nie mieści w głowie. - wybuchła śmiechem.
- Kochanie, kiedyś się dla Ciebie tak ubiorę, obiecuję, ale do parku wolę iść w normalnych ubraniach. - powiedziała ciągle się śmiejąc. - Zaraz wracam.
Kiedy byli już w Cantral Parku zasiedli na ławce tuż przy fontannie. Wpatrywali się w siebie popijając wcześniej kupioną kawę. Czekoladowe oczy dziewiętnastolatka pochłonęły Demi w kilka sekund. Zatopiła się w nich niczym mała dziewczynka w przedziale z zabawkami.
- Chciałabym Ci coś powiedzieć, Joe. - nagle wtrąciła. - Coś bardzo ważnego.
- Zamieniam się w słuch.
- Chcę Ci powiedzieć to, że od urodzenia mam jakiś wstręt do mężczyzn. Boję się ich, brzydzę i nie wyobrażam zbliżenia do nich. - przystopowała na momencik. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Czyli mam uciekać, bo potraktujesz mnie boleśnie?
- Nie, właśnie Ciebie nie. Przy Tobie czuję się dobrze, bo wiem, że nic mi nie zrobisz. Tak to dziwne, ale nie wiem czemu tak jest. - wymusiła uśmiech. - Wydajesz być się w porządku.
- Ja jestem w porządku, ale nie płacz. - otarł jej policzek. - Dziękuję, że mi powiedziałaś. To pewnie ma związek z przeszłością, co?
- Tak, ale nie będę o tym mówić, za trudne to dla mnie.
- Rozumiem, nie mów. - przysunął się do niej bliżej, objął ramieniem i ucałował we włosy. - Będzie dobrze, dziękuję, że mi zaufałaś.
Podjechali pod dom Lovato. Joeph zgasił silnik parkując na krawężniku. Spojrzał na nią, wyglądała tak pięknie.
- Dziękuję za dzisiaj. - powiedziała. - Świetnie się bawiłam. - rozpięła pas i ucałowała policzek towarzysza. Popatrzyli na siebie w milczeniu, wystarczył jeden gest, a stało się. Joe musnął jej wargi, a później połączył je ze swoimi w pocałunku. Ten oczekiwany od dawna moment, stał się prawdziwy.
- Ja też się świetnie bawiłem. - odpowiedział. Oblizawszy usta, ona, otworzyła drzwi i wyszła. Zanim zdążyła je zamknąć dodała: - kiedy powtórka?
- Jak najszybciej mam nadzieję. - uśmiechnął się. - Do jutra.
- Tak, do jutra. - pożegnała się i ruszyła ku bramie. Pchnęła drzwi i pomachała ruszającemu samochodowi. Niestety w domu było troszkę gorzej niż wcześniej. Kiedy weszła do środka budynku usłyszała jakieś krzyki dobiegające z kuchni. Położyła torbę na ramię i podeszła bliżej, żeby słyszeć rozmowę.
- Powiedz jej, bo później może być już za późno. - wrzasnął ojciec. - Odwlekasz to od osiemnastu lat. Byłem przeciwny całej tej szopce, ale Ty oczywiście wiesz lepiej!
- Słuchaj mnie, dla mnie Demi jest całym życiem. Chcę ją uchronić przed tym kłamstwem, nie najlepiej zniesie tą informację dobrze wiesz...
- Trzeba było wytłumaczyć kiedy była mała i byłoby po sprawie.
- Dla Ciebie wszystko jest takie łatwe? - zapytała sarkastycznie. - Mógłbyś tak łatwo znaleźć pracę.
- Dobrze, ale obiecaj mi, że jej powiesz.
Od autorki: Ummm, powiem, że plany na ten rozdział były troszkę inne, ale jednak jestem z niego zadowolona. Jest wystarczająco długi i moim zdaniem dobry :)
Wakacje się skończyły, czyli rozdziały będą dodawane normalnie (2 w miesiącu). Chyba, że jednak nauka w trzeciej klasie mnie przerośnie.
O czym mówiła mama i ojciec Demi? Co ukrywają? Joe i Demi? Będą parą? Co dalej zrobi Justin? Piszcie, jestem ciekawa!
Zmieniłam wygląd bloga, podoba się? Wykonała go moja przyjaciółka Venia, dziękuję Ci skarbie :)
Obok macie ankietę odnośnie następnego bloga, proszę zagłosujcie w niej :)
Chyba tyle, do następnego! See ya! xoxo
KONTAKT: ask twitter
Ja tam nie chcę nic mówić, ale te czytanie książek Sparksa dobrze na Ciebie działa :D W sensie, wiesz, ten rozdział jest taki inny niż pozostałe, lepszy(?). W każdym razie, myślę że opłacało się tyle czekać na ten rozdział.
OdpowiedzUsuńlofki, kiski, Ada <3
zajebisty rozdział! z niecierpliwością czekam na kolejny. Wgl twoje rozdziały bardzo dobrze mi się czyta .. ledwo zaczelam czytac a tu juz koniec :( pherka
OdpowiedzUsuńznaczy tam powinno być @pherka xd
OdpowiedzUsuńcałekim fajne, ale brzydki wygląd tamten był lepszy
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, już się nie mogę doczekać kolejnego! Tylko brakowało mi Justemi tutaj :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny warto było na niego czekać co do wyglądu to świetny nie wiem czy Demi będzie z Joe i nie mam pojęcia o czym rozmawiali może któreś z nich ma jakieś problemy albo nie jest jej biologicznym rodzicem Demi pozdrawiam @natalia1998kacz :)
OdpowiedzUsuńRozdział C U D N Y *.* opłacało się czekać. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńkiedy będzie nowy rozdział?????? :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń